Home > Inteligentny Zegarek >   Apple Watch 7 - nasze pierwsze wrażenia

  Apple Watch 7 - nasze pierwsze wrażenia

Sharing is caring!

  

  W tym roku nowy zegarek Apple, zresztą podobnie jak iPhone 13, był mocno krytykowany za to, że tak niewiele różni się od edycji z poprzedniego roku. Szczególnie, że wcześniej internet plotkował, że design będzie zupełnie inny. Trzeba przyznać, że rzeczywiście zmiany są kosmetyczne i na pewno użytkownicy urządzeń kupionych w dwóch ostatnich latach nie powinni wymieniać swoich zegarków i telefonów na nowe modele. Nie powinni, ale i tak część z nich to zrobi. Jest grupa największych fanów, którzy kupują nowe modele co roku. Tak też jest w moim przypadku. W dniu premiery niebieski Watch 7 zastąpił dzięki pomocy sieci Orange mojego „wysłużonego” czerwonego Watch 6. Gdyby nie zmiana koloru to ciężko byłoby je rozróżnić. Podkreślany przez Apple większy ekran jest naprawdę tylko symbolicznie większy i te dwa zegarki wyglądają niemal identycznie. Inaczej zaprojektowany został bok zegarka – dwa otwory głośnika zostały zastąpione przez jedną szczelinę. Nieco inaczej wygląda także ładowarka. Nowy Watch nieco szybciej się ładuje, ma klawiaturę QWERTY (gdy wybierzemy język angielski) plus specjalnie dla siódemki stworzono 2 nowe wirtualne tarcze.

  Design nie zmienił się prawie wcale, ale w serii 7 zegarki są dostępne w 2 wersjach (41 mm i 45 mm). W szóstce było to odpowiednio o 1 mm mniej. Ekran bardziej opływa boki, a z lewej strony mamy jedną szparę zamiast dwóch mniejszych. Drobne zmiany pozwoliły na wprowadzenie certyfikowanej odporności na kurz – IPX6. Telefon ma też bardziej odporne na zarysowanie szkło chroniące ekran. Już poprzednia wersja po roku użytkowania wygląda zupełnie jak nowa, więc ciężko chyba będzie coś w temacie odporności ulepszyć. Obudowę nadal można zanurzać aż do 50 metrów. Zegarek w najpopularniejszej aluminiowej wersji ma 5 kolorów koperty do wyboru. Liczba pasków jest niemal nieograniczona, bo są też dostępne na rynku chińskie paski, dużo tańsze od tych applowych. Watch 7, podobnie jak Watch 6, jest subiektywnie najładniejszym zegarkiem dostępnym na rynku smartwatchy. Oczywiście nie przypomina on szwajcarskich cacek za grube tysiące, ale jest to chyba jego zaleta, bo nie udaje „prawdziwych” czasomierzy. Jakość jego wykonania i trwałość jest nadal na genialnym poziomie. Trochę smutne jest to, że chińscy producenci tak bezpośrednio i często inspirują się designem Apple Watch.

  Wyświetlacz w nowej siódemce jest minimalnie większy i wyraźniej „spływa” na boki zegarka. Jego fachowa nazwa to “Always-On Retina LTPO OLED display”. Jasność ekranu to 1000 nitów. Do dyspozycji klientów są 2 wersje: 396 na 484 pikseli oraz 352 na 430 pikseli. Nawet dziewczynom zalecam korzystanie z większego zegarka, który może będzie wyglądał nieco mniej elegancko, ale na pewno będzie się z niego znacznie wygodniej korzystało. Ekran w Watch 7 ma doskonałą jakość i naprawdę ciężko wymyślić choć jedną jego wadę. Doskonale reaguje na dotyk, ma świetne kolory (także czerń) i jest jasny, czytelny nawet na zewnątrz pomieszczeń. Ekran jest doskonale chroniony ulepszoną wersją szkła Ion-X glass.

  Nowy Watch 7 pracuje najprawdopodobniej na tym samym procesorze co szóstka. Nazwa procesora jednak uległa zmianie i teraz jest to S7 SiP 64-bit dual-core. Na płycie głównej zegarka znajdziemy także układy W3 (do łączności bezprzewodowej) oraz U1 (Ultra Wideband). Pamięć to nadal 32 GB, czyli całkiem sporo jak na zegarek.

  Zegarek w czasie treningów poza domem używa lokalizacji dzięki GPS, GLONASS, Galileo, QZSS i BeiDou. W Watch 7 działa także kompas, wysokościomierz, czujnik natlenienia krwi, czujnik pracy serca, optyczny czujnik tętna trzeciej generacji, przyspieszeniomierz z wykrywaniem upadku, żyroskop oraz czujnik oświetlenia zewnętrznego. Pomimo tak wielu czujników i wielu zainstalowanych domyślnie aplikacji zegarek działa niesamowicie szybko i płynnie. Żadnych zmian w stosunku do Watch 6 nie da się dostrzec.

  Zegarek wspiera także eSIM (w droższych wersjach), choć należy pamiętać, że nie będzie on działał w roamingu (przynajmniej w wersji Orange).

  Jeśli chodzi o ładowanie to zmiany są kosmetyczne. Szóstka ładowała się bardzo szybko i wytrzymywała bez gniazdka 1-1.5 doby (bez monitorowania treningu, ale z AOD i siecią komórkową). Producent podaje, że jest to oficjalnie 18h. Teoretycznie nowością w siódemce jest wsparcie dla szybszego ładowania. Ma to być ładowanie szybsze aż o 33%, ale jest jeden warunek – do naszej dyspozycji musi być adapter 20W, którego nie ma w komplecie i musimy go dokupić do naszego zegarka za około 100 zł – ekologia kosztuje. Sama ładowarka magnetyczna wygląda niemal identycznie jak w Watch 6.

  Apple Watch 7 to nadal najlepszy smartfon jaki możemy teraz kupić. Oczywiście, gdy poważnie trenujemy biegi lub triatlon to lepszym wyborem będzie jeden z modeli Garmina, a jak korzystamy z telefonu z Androidem to najlepiej teraz kupić Samsunga Galaxy Watch 4. Gdy jednak przesiedliśmy się na iPhona, to od Watch 7 nic lepszego nie kupimy. Jego największym konkurentem będzie wersja SE, która jest sporo tańsza, a oferuje nam większość zalet WatchOS 8, Apple Pay i rozwiązań będących fragmentami ekosystemu Apple. Apple Watch 7 można teraz kupić za 2000 zł w najtańszej wersji. To tyle, co mocne smartfony z Androidem z wyższej średniej półki. Nie jest to więc sprzęt dla przesadnie oszczędnych. Mi służy on głównie do odczytywania powiadomień, odblokowywania telefonu i komputera, otwieranie drzwi, płacenia i rozmów w trybie głośnomówiącym, gdy nie mogą w danej chwili znaleźć swojego telefonu. Cały czas staram się także zamykać motywacyjne kręgi, które informują nas, czy przypadkiem nie spędziliśmy całego dnia bez ruchu przed komputerem. Teraz nie wyobrażam sobie życia bez zestawu iPhone plus Apple Watch, ale wyobrażam sobie, że dla znacznej części osób jego zakup może być tylko fanaberią i kolejnym gadżetem, który będzie nam zabierał czas i stale nas „monitorował”.